MYŚL DNIA

O Krwi Jezusa, upajaj mnie Twoją świętą miłością. O śmierci Jezusa, spraw, bym wyrzekł się każdego ziemskiego przywiązania. Św. Alfons Maria de Liguori
Readmore

Słowo Życia

…wrzuciła wszystko, co miała… (Mk 12, 44)

Może warto dzisiaj zbliżyć się do otwartego Serca Jezusowego, które jak skarbona pomieści Twoje i moje,

i każde „wszystko”. Złóżmy w Jego głębi wszystkie nasze lęki, obawy, niepewności ...

Czytaj więcej  

Kalendarz

listopad 2024
N P W Ś C Pt S
1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

"Sekret tkwi w... pokorze" - fragmenty dla zachęty

hair-wreath-187486_960_720.jpg

  

     Któregoś razu na urlopie poszłam do kina na film o o. Matteo d`Agnone. Już nie pamiętam, jaki był tytuł, ani kto jest autorem, ale postać ojca Mateusza zapisała się w moim sercu. Później, w natłoku zajęć i pędzie życia codziennego trochę się zatarła, ale o. Matteo przypomniał mi o sobie kilka dni przed 400-letnią rocznicą swojej śmierci. Nie było to żadne prywatne objawienie, po prostu wpadła mi w ręce książka, której fragment przedstawiam poniżej. Jest w niej, między innymi, również taki fragment: „Szatan – przemawiając ustami opętanych – szczególnie pieklił się i ubolewał, że ojciec Mateusz popsuł mu… święto. Ojciec Mateusz narodził się bowiem dla nieba – jak pięknie określa się śmierć człowieka uznawanego za świętego – w bardzo znamiennym dniu: 31 października, w wigilię uroczystości Wszystkich Świętych. >>Ten utrapieniec zepsuł święto moich czcicieli i robi to nadal aż do dziś… (…)

Przyszedł zrujnować moje święto umierając właśnie w tę noc. (…) Dlaczego przyszedł szkodzić właśnie podczas święta moich czcicieli? To święto zostało sprofanowane przez śmierć tamtego – lamentował szatan.<<” [tamten to oczywiście o. Matteo], s. 70). Dlatego 31.10. tego roku cały dzień „spędziłam” w towarzystwie o. Matteo, prosząc go o wstawiennictwo i pomoc tym, którzy będą albo mają zamiar „bawić się” w Halloween.

Warto odszukać film o ojcu Matteo i zajrzeć do książki o nim z wielu powodów, przedstawione tutaj fragmenty dla zachęty dotyczą natomiast pokory, cnoty, która w życiu ojca Mateusza była niezwykle rozwinięta. W naszej duchowości, zgodnie z tradycją zapoczątkowaną przez św. Kaspra, co roku w adwencie przeżywamy Szkołę Pokory i stąd ta mała pomoc. Pokora jest cnotą, jest darem Bożym, z którym trzeba współpracować, mocno się natrudzić, ale bez niej nie można podobać się Bogu. Niech więc ojciec Matteo da Agnone pomoże nam w tegorocznych ćwiczeniach adwentowych postąpić choć trochę na jej drodze, aby jak najlepiej przyjąć Boga przychodzącego w Dziecku, które narodzi się w szopie, aby później oddać za nas swoje życie i stać się Pokarmem na drodze do wieczności.

Misjonarka Krwi Chrystusa

Fragmenty dla zachęty pochodzą z książki: H. Bejda, U. Szczepańska, Sługa Boży o. Mateusz z Agnone. Pomocnik walczących z diabłem, Dom Wydawniczy Rafael, 2016

Pokuta, pokuta, pokuta...

     Ojciec Mateusz był wielkim pokutnikiem. Grzech, potrzeba pokuty oraz pojednania z Bogiem były zatem kolejnymi ważnymi tematami w jego nauczaniu. Rozpatrywał je najczęściej w perspektywie niezmierzonego Bożego Miłosierdzia. „Grzech zaciera drogę do Nieba, oddala od Chrystusa – Prawdy, rzuca na pastwę kłamliwego świata i pozbawia życia”27 – pisał, nadmieniając, że „chrześcijanin, popełniwszy śmiertelny grzech, jest zobowiązany do pokuty”28. Korzystanie z sakramentu pokuty pozwala człowiekowi na życie w łasce uświęcającej, skutecznie chroniąc go przed czyhającym na niego złem i przed grzechem. „Stań przed drzwiami spowiednika, wyspowiadaj się z twoich grzechów, a twój oddech zabije wszelakiego węża, który usiłuje zabić twoją duszę”29.

Brak pokuty powodem upadków

„To jest główny powód wielu upadków: co roku chrześcijanie podejmują coraz mniej pokuty. Widzę, że popełnia się wiele grzechów i boleję z tego powodu, ale się nie dziwię. Po pierwsze, dlatego że nie jesteśmy aniołami, nie jesteśmy utwierdzeni w łasce, nie jesteśmy z marmuru czy z żelaza, ale jesteśmy owocami zatrutego korzenia Adama, kruchymi i poczętymi w grzechu. Zdumiewa mnie jednakże brak pokuty dla zadośćuczynienia za grzechy. Nie mówię już o słabym przygotowaniu do rachunku sumienia ani o tym, że jakiś mężczyzna czy jakaś kobieta przez trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku nie robią nic innego, jak tylko gromadzą grzechy przez swoje uczynki, słowa, myśli... Nie mówię już o braku bólu z powodu popełnionych grzechów ani o tym, że przychodzimy do spowiedzi tak, jakbyśmy obrazili jakiegoś drewnianego lub szmacianego bożka. Mówię natomiast o braku zadośćuczynienia, o kiepskich owocach naszej pokuty: co roku się spowiadamy i nigdy się nie poprawiamy. Śmiem twierdzić, że wśród wszystkich nieszczęść, jakie widzimy na świecie, to jest nieszczęście największe, albo co najmniej jedno z największych, jakie znam: wielu chrześcijanom grozi potępienie, gdyż spowiadają się w ten sposób, a ledwie ukończywszy spowiedź, popadają z łatwością w te same grzechy. Kaznodzieje Kościoła Chrystusowego, gdzieście się zagubili? Czemu szukacie piękna pojęć i słów oraz innych diabelskich marności? Tym się powinniście zająć, niech to będzie waszym celem, waszym prawdziwym dążeniem prowadzić biednych grzeszników do prawdziwej i doskonałej pokuty. I nie łudźcie się! Aby osiągnąć zbawienie, nie wystarczy bowiem się spowiadać, ale potrzebne jest również zadośćuczynienie”30. (str. 58-59)

27. „Il Servo di Dio P. Matteo da Agnone. Rivista di informazione storica e dottrinale”, Anno XII, nr 1, s. 14.

28. Tamże, Anno II, nr 2, s. 4.

29. Tamże, Anno II, nr 1, s. 21.

30. Patrizia Cattaneo, dz. cyt., s. 66-67; Padre Matteo da Agnone, Fa-sciculus Myrrhae, III, oprac. C. de Meo, CGF, Foggia 1996, s. 587.

 

Rozdział IV: Źródło wielkiej mocy

Dlaczego diabeł tak bardzo bał się i nadal boi się ojca Mateusza? Dlaczego do dziś miota się i drży na sam dźwięk jego imienia? Dlaczego dokłada starań, żeby nie dopuścić do jego beatyfikacji? Sekret tkwi w... pokorze.

„[Jego] pokora przeraża nas bardziej niż wszystko inne, to ona nas krzyżuje i biczuje” – zwierzył się diabeł ponad 400 lat temu, kiedy ojciec Mateusz był jeszcze klerykiem.

Źródłem wielkiej siły i niezwyklej skuteczności ojca Mateusza w walce z diabłem była cnota pokory – prawdziwy „korzeń” wszelkiego dobra, „matka i głowa” wszystkich naturalnych cnót. Ojciec Mateusz – choć bez wątpienia posiadał mnóstwo wszelkich innych szlachetnych cnót – był prawdopodobnie jednym z najpokorniejszych ludzi wszystkich czasów. Z pokory ojca Mateusza wypływało i „święte posłuszeństwo – zakonnym przełożonym, i bezgraniczna ufność pokładana w Bogu i Matce Bożej.

Pokora i jej...

Czym jest pokora? Słownik języka polskiego definiuje ją jako „świadomość własnej niedoskonałości”, „uniżona postawa wobec kogoś”. W świetle wiary człowiek pokorny to ktoś, kto uznaje całą prawdę o sobie, o swojej ludzkiej kondycji, kto zdaje sobie sprawę, że podlega Bogu, że jest jego stworzeniem i wszystko, co dobre, od Niego właśnie otrzymał, a na dodatek zupełnie za darmo – bez żadnej zasługi ze swojej strony. Człowiek pokorny zdaje sobie sprawę ze swojej ograniczoności i niedoskonałości, ze swoich wad, z którymi musi ustawicznie walczyć, który ma do siebie właściwy dystans. Człowiek „pokornego serca – jest wdzięczny Bogu, a także ludziom za otrzymane od nich dary i chce realizować nie swoje, ale Boże plany. Mówi Bogu: „Oto jestem” i powtarza za Maryją: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”. Nie interesuje go własna chwała, ale chwała Boża („Potrzeba by On wzrastał, a ja abym się umniejszał” J 3,30), oddaje się dobru i chce robić to, co miłe Bogu, patrzy na wszystko w Jego świetle. Wie, że jest całkowicie zdany na Boga i „czuje się bezpiecznie ukryty w Bogu jako jego własność”46. Człowiek pokorny nie poucza Boga, ale zajmuje miejsce, na które On go powołuje (Przekonanie o tym, że jesteśmy zbyt nędzni, by Bóg mógł nas do czegoś wezwać, wycofanie się z dialogu z Nim, jest podszytą pychą „fałszywą pokorą”). Pokora – jak pięknie pisał von Hildebrandt „jest zawsze wzniesieniem się w sferę niebieską i przenika ją tchnienie wielkości i świętej odwagi”47. To ona prowadzi do „całkowitego uwolnienia się od siebie samego”, „obumarcia własnego ja”, które oznaczają „ostateczną zwycięską wolność i nieograniczone przebywanie w prawdzie”, owo „już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20).

... antyteza

Na przeciwległym biegunie znajduje się pycha. Jest antytezą pokory. Nie bez powodu uznawana jest za jeden z największych, najbardziej „diabolicznych grzechów – korzeń i praźródło wszelkiego zła. Pycha to swoisty „pragrzech" wypływający z aktu buntu przeciw Bogu. „Gest absolutnej pychy, zwrócony przeciw Bogu, kwintesencji wszelkich wartości, w bezsilnej próbie przywłaszczenia sobie Jego władzy” jest – jak pisał katolicki filozof Dietrich von Hildebrandt – „pierwszym czynem szatana”48. Szatan buntuje się przeciw Bogu, chce być Mu równy, a może nawet Go przerastać. Czyż to nie z jego plugawych ust padł sprzeciw wszelkiemu podporządkowaniu: „Non serviam!" – „Nie będę służył”, i czy to nie on mamił pierwszych ludzi, że będą jak Bóg, jeśli tylko się mu sprzeciwią i uczynią to, co on im zaleca? Nie bez powodu dawni artyści – dobrze znający Biblię i zasady wiary – ukazywali pychę nie w postaci różnorakich zwierząt symbolizujących siedem grzechów głównych, ale wprost w postaci... Lucyfera. (Takie przedstawienie znaleźć można między innymi na imponujących freskach autorstwa Vasariego i Zuccariego pokrywających wnętrze kopuły Brunelleschiego we florenckiej katedrze Santa Maria del Fiore). To właśnie Lucyfer jest „prawzorem” pychy, to u niego występuje ona w najczystszej postaci. Pycha szatańska – najgorszy i najwyraźniejszy rodzaj pychy – jak pisał von Hildebrandt – „rodzi nienawiść wobec wartości, wrogą postawę wobec wszelkiego światła, wobec wszystkiego, co w swojej doskonałości jest absolutne – a wreszcie wobec Boga”. Wiele jest jednak rodzajów, odcieni i objawów ludzkiej pychy i pewnie niewielu z nas jest od nich wolnych. Bo czyż nie zżera nas żądza znaczenia, czyż nie chełpimy się swoim talentem i osiągnięciami, czyż nie bywamy aroganccy, dumni, próżni, nieskromni i wyniośli, jeśli nie wręcz megalomańscy, czyż nie miewamy wybujałych ambicji, czyż nie jest tak, że nie chcemy być od nikogo zależni, nic nikomu nie zawdzięczać, czyż w naszych naukowych laboratoriach nie chcemy „być jak Bóg”? Spektrum podszytych pychą zachowań i postaw jest doprawdy szerokie. Pokora – uznająca naszą pozycję istot stworzonych i zawierająca w sobie jasną świadomość, że wszystko otrzymaliśmy od Boga – jest prawdą, pycha, w której „nie chcemy przyjąć do wiadomości swojej sytuacji metafizycznej” – straszliwym kłamstwem”50.

Najpokorniejsza z pokornych

Szatan – najbardziej pyszna z pysznych istot – nie boi się nikogo bardziej niż ludzi pokornych, bo to właśnie im, żyjącym w prawdzie Bóg udziela swojej łaski, to w nich „żyje sam Chrystus”, jego największy wróg. I oczywiście nienawidzi ludzi, którzy – podobnie jak ojciec Mateusz – kochają, czczą i naśladują Tę, która zmiażdżyła głowę węża – jego głowę. Bo to przecież Najświętsza Dziewica była najpokorniejsza z pokornych, to z Niej najjaśniej promieniowała „cała wzniosłość, rozległość i głębia pokory, jej wielkość i piękno, jej nieodparta zwycięska moc”51. „«Tamten» jest szczególnie niebezpieczny, bo dużo się modli do «tej tam»” – przyznał w rozmowie z ojcem Cyprianem sam diabeł. W jego słowniku „tamten" – to oczywiście pokorny ojciec Mateusz, a „ta tam” – jego najpokorniejsza z pokornych Mistrzyni – Maryja. (str. 79-83)

45. O. Cipriano de Meo, Matteo. Losy zakonnika z Agnone, Kondrat–Media 2015, s. 28.

46. Dietrich von Hildebrandt, Przemienienie w Chrystusie, Wydawnictwo „Znak", Kraków 1982, s. 126.

47. Tamże, s. 131.

48. Tamże, s. 117

49. Tamże, s. 119 

50.Tamże, s. 122-123.

51 Tamże, s. 144.