Nawigacja strony
MYŚL DNIA
Słowo Życia
…wrzuciła wszystko, co miała… (Mk 12, 44)
Może warto dzisiaj zbliżyć się do otwartego Serca Jezusowego, które jak skarbona pomieści Twoje i moje,
i każde „wszystko”. Złóżmy w Jego głębi wszystkie nasze lęki, obawy, niepewności ...
Żyć Słowem - doświadczenia
Słowo Boże – to słowa Wszechmocnego. Jest w Nim obecna siła Ducha Świętego. Kto żyje tym Słowem, doświadcza mocy Bożej, która zmienia sytuację, ludzi, życie…
Dzięki Jego Słowu
Wsiadłam do autobusu miejskiego. Było w nim bardzo dużo ludzi. Panował okropny ścisk. Na następnym przystanku wsiadł pewien starszy mężczyzna, który zaraz szukał wolnego miejsca. Zaczął rozpychać się łokciami.
Pomyślałam sobie: „Człowieku, uspokój się! Ślepy jesteś, nie widzisz, że nie ma miejsca?” W pewnym momencie uderzył mnie w klatkę piersiową. Nie wytrzymałam i odwróciłam się w jego stronę z myślą, że coś mu powiem, żeby uważał i przestał się rozpychać, bo nie jest tu sam. Kiedy się odwracałam przypomniało mi się Słowo Życia: „To ja jestem…”.
Spojrzałam na twarz mężczyzny; była rozpromieniona. Nie powiedziałam nic. Zrobiłam krok do tyłu, by mężczyzna mógł przejść dalej i podziękowałam Jezusowi, że dzięki Jego Słowu powstrzymałam się od wypowiedzenia słów,które miałam na myśli.
K.M.
CO WYBRAĆ?
W dniu, gdy Polska grała mecz z Austrią w ramach mistrzostw Europy, już od rana tak poukładałem wszystkie sprawy, aby wieczorem dopingować polską reprezentację. Po wieczornej Mszy świętej miałem odebrać syna, który był na wycieczce, i zaraz potem zamierzałem wrócić do domu i zasiąść przed telewizorem.
Wszystko układało się dobrze. Ale gdy wieczorem poszliśmy do kościoła, okazało się, że jest jeszcze dużo przygotowań na odpust św. Antoniego, który przypadał następnego dnia, a nie bardzo miał kto pomóc. Pomyślałam, że jeszcze mam pięć, dziesięć minut,, więc zrobię, co będę mógł. Popracowaliśmy przez jakieś pół godziny, a potem po angielsku ulotniliśmy się. Wychodząc, widziałem jeszcze jednego z zakonników zamiatających podwórze.
Odebrałem syna, przyjechałem do domu, usiadłem przed telewizorem… Zaczął się mecz! Ja prawie w szaliku, gdy nagle przypomniały mi się słowa: Czegoście nie uczynili jednemu z tych braci moich… Zupełnie nie mogłem skupić się na meczu, tylko przez cały czas te słowa krążyły w moich myślach. Była to wielka walka, bo odpust jest co roku, a taki mecz zdarza się raz na jakiś czas! Jednak Słowo Życia nie dawało mi spokoju i w końcu przymusiło mnie do tego, żebym zrobił jakiś krok. Wstałem i pojechałem do klasztoru. Ojcowie bardzo się ucieszyli i razem dokończyliśmy wszystkie prace. Odpust się udał, wszyscy goście byli zadowoleni.
P.S.
JAK MARYJA...
W Domu Pomocy Społecznej, gdzie pracuję, mieszka niepełnosprawny chłopak, który mnie bardzo drażnił swoim zachowaniem. Często w swoim sercu oceniałam go i nie potrafiłam zaakceptować. Czasami próbowałam go umoralniać, ale to wywoływało w nim dodatkową agresję. Czułam,że jestem z nim na stopie wojennej i ta trudna relacja odbierała mi wewnętrzny pokój. Zaczęłam się modlić o przemianę tej sytuacji i przyszła mi myśl, że muszę być matką tak, jak Maryja, muszę przyjąć tego człowieka do swojego serca razem z jego cierpieniem i grzechem. Z jego różnych opowieści przypomniałam sobie, że interesuje go postać św. Ojca Pio. Kiedy następnym razem pojawiłam się w jego pokoju, to podarowałam mu figurkę tego świętego. Bardzo go to zdziwiło, ale i ucieszyło. Zaczął mi wtedy opowiadać o sobie. Zauważyłam, że żyje w swoim świecie i jest psychicznie rozchwiany. Jednak chciałam go kochać i do końca wysłuchać, mówiłam sobie: „To jest mój Jezus Ukrzyżowany”. Kiedy skończył mówić, a ja chciałam wyjść, powiedział: „Z siostry to jednak dobra kobieta”.
S.M.P.