Li – męczennica Eucharystii z Chin

eucharist-706654_960_720.jpg

 

 

     W 1949 roku po krwawej wojnie domowej komuniści ogłosili powstanie Chińskiej Republiki Ludowej. Komunistyczna partia ze swoim przywódcą Mao Tse-tungiem, w ogłoszonym przez siebie programie zagwarantowała wolność wyznania i praktykowanie go. Takie były deklaracje, a w praktyce zaczęły się okrutne prześladowania religii chrześcijańskiej, zwłaszcza katolicyzmu, który określono jako religię zachodnią, czyli obcą chińskiej kulturze. Władze komunistyczne głosiły, że jest on rodzajem duchowego kolonializmu, z którego chcą wyzwolić Chiny. W rzeczywistości chodziło o całkowite podporządkowanie społeczeństwa totalitarnej ideologii. Rok przed objęciem rządów przez Mao Tse-tunga Kościół znajdował się w pełnym rozwoju. Istniały w tym kraju 4 katolickie uniwersytety, 3768 szkół podstawowych, 101 szkół średnich i ponad 200 szpitali.

Niedługo potem wygnano z Chin 1136 misjonarzy oraz 14 biskupów, a 26 biskupów pozbawiono wolności, zarzucając im, że chrześcijaństwo jest instrumentem zagranicznego imperializmu. W szkole katolickiej w małej wiosce na razie panował spokój. Siostra Eufrazja przygotowywała dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Wśród nich była dziewczynka o imieniu Li. Z gorliwością modliła się codziennie: Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje. Przyjdź królestwo Twoje. Bądź wola Twoja. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj... — Dlaczego prosimy o chleb, a nie o ryż? — spytała siostrę. Zakonnica nie była wielkim teologiem, więc odpowiedziała prosto: — Do życia ciała potrzebny jest ryż, ale od ciała ważniejsza jest dusza. Ona też potrzebuje pokarmu, żeby żyć. Tym pokarmem jest Chleb Eucharystyczny. Po tym wytłumaczeniu Li jeszcze gorliwiej zaczęła prosić o codzienny Chleb dla duszy. W maju pragnienie dziewczynki zostało spełnione — Jezus Eucharystyczny po raz pierwszy nasycił ją Chlebem, który daje życie wieczne. Tak głęboko przeżyła tę szczęśliwą chwilę! Lecz pragnienie tego Chleba wzrastało coraz bardziej. Prosiła Jezusa, aby mogła przyjmować Go codziennie, aby nie dopuścił, żeby źli ludzie przeszkodzili jej w tym. — Cóż bym zrobiła bez Ciebie, Jezu?! — mówiła. Minęło 47 dni. Każdego ranka Li cieszyła się zjednoczeniem z Jezusem Eucharystycznym. Jednak i do tej małej wioski dotarli pewnego dnia przedstawiciele czerwonej władzy. W drzwiach klasy stanął komisarz z czterema milicjantami. Wyciągnął długi papier, przeczytał oskarżenia pod adresem Kościoła katolickiego, zakazy, nakazy itp., po czym milicjanci rzucili się z wściekłością na krzyż wiszący na ścianie. Zerwali go i podeptali, bluźniąc przy tym. — Nowe Chiny nie będą tolerowały takich poglądów! — krzyczał komisarz. Rozkazał dzieciom oddać wszystkie symbole religijne. Pozabierał medaliki, krzyżyki i obrazki pierwszokomunijne, aby wrzucić te przedmioty do kloaki. Przerażone dzieci nie ruszały się z miejsc. Wtem spostrzegł płaczącą dziewczynkę, która chowała pod ubranie obrazek Dobrego Pasterza — pamiątkę Pierwszej Komunii Świętej. Komisarz wpadł w szał. Groził rewolwerem, ale ona nieugięcie milczała i nie chciała oddać obrazka, tylko z jej oczu płynęły łzy. Jeden z milicjantów strzelił w okno. Dzieci zaczęły krzyczeć. Pod szkołę zbiegli się zaniepokojeni hałasem rodzice. Wtedy rewolucjonista rozkazał wezwać ojca dziecka i spędzić wszystkich mieszkańców wioski do kościoła. Potem na oczach sterroryzowanej ludności milicjant rozbił tabernakulum, a komisarz własnoręcznie wysypał Hostie na posadzkę, oświadczając, że rzeczywista obecność Boga w Chlebie jest bajką i przesądem. Li krzyknęła z przerażenia. Blisko prezbiterium stał ze związanymi z tyłu rękami ojciec Li. — Wierzycie nadal w to, co opowiadają wam księża? — zwrócił się do niego komisarz. — Odpowiadaj! — Tak, nadal wierzę! — Dawajcie mi go! — wrzasnął rozpalony wściekłością rewolucjonista, lecz w tym momencie zbliżył się do niego podoficer i powiedział coś na ucho. Nagle komisarz zmienił zamiar. Krzyknął tylko: — To wszystko jest bzdura! A teraz precz i biada temu, kto tu wróci! Po czym wszyscy opuścili świątynię. Całą tę profanację Najświętszego Sakramentu widział misjonarz Luc. Rewolucjoniści zamknęli go w komórce na węgiel, która przylegała do kościoła. Znalazł tam szparę w deskach, przez którą obserwował prezbiterium. Zgnębiony modlił się, drzemał, odczuwał głód, bolała go głowa, w końcu stracił poczucie czasu. Nazajutrz rano usłyszał ciche otwieranie drzwi i ostrożne kroki. Przez szczelinę zobaczył małą Li, która podeszła do rozsypanych Hostii, uklękła, chwilę się modliła, a potem nachyliła się i językiem przyjęła jedną. Jeszcze parę minut adorowała Jezusa, klęcząc z przymkniętymi oczami i złożonymi rękoma. Potem wyszła na zewnątrz. Powtarzało się to przez kolejne dni. Dziewczynka codziennie przyjmowała jedną Hostię. Siostra Eufrazja uczyła ją, że tylko raz dziennie można przyjąć Komunię Świętą, więc nie przyszło jej do głowy, aby zebrać wszystkie Hostie od razu. Dzięki temu mogła przedłużyć swoje szczęście. Wtem pewnego dnia, gdy klęczała, rozległ się dziki wrzask i strzał. Ranna Li przewróciła się na posadzkę. Jednak zdołała doczołgać się do Najświętszego Sakramentu i przyjąć Jezusa. Była to ostatnia Hostia! Próbowała jeszcze podnieść się i złożyć ręce do modlitwy, lecz bezwładnie upadła. Dusza małej męczennicy odeszła do nieba, aby na zawsze posiąść Boga. Żołnierz patrzył na jej martwe ciało, a potem opuścił świątynię. Gdy misjonarz modlił się, wielbiąc Boga za małą męczennicę, ten sam żołnierz otworzył drzwi komórki i oznajmił mu, że jest wolny. Zdziwiony kapłan natychmiast poszedł do prezbiterium i uklęknął przy ciele Li. Rewolucjonista stanął obok i rzekł: — Gdyby w każdej miejscowości była taka dziewczynka, to nie byłoby nawet jednego żołnierza walczącego po stronie komunizmu. Gdy misjonarz pochował męczennicę, pojawił się jakiś cywil i odwiózł go samochodem do samej granicy.

Opracowane na podstawie: Maria Winowska, Les woleurs de Dieu. Paris 1951.

Z książki E. Hanter: Mali przyjaciele Jezusa Eucharystycznego, s. 312-316