List do MPJ - styczeń 2016

biblia.jpg

 

Miasteczko Krwi Chrystusa, styczeń 2016

Mój Drogi/moja Droga!

    Witam Cię na początku nowego – nie tylko miesiąca, ale także – roku! Tak, tak, to już 2016! Trzeba uważać przy pisaniu dat w zeszycie, bo „2015” jakoś tak samo się jeszcze piszeJ.

    I na tym początku można dobrze zacząć – pod wieloma względami. Pragnę Ciebie zachęcić do zaczęcia… lektury Pisma świętego.

Chociaż krótki fragment, za to codziennie, albo przynajmniej raz w tygodniu. Wiem, wiem, na pewno masz dużo zajęć – nauka, zajęcia dodatkowe, obowiązki w domu… Dlatego piszę - krótki fragment. Może to być Biblia dla dzieci, tam jest wszystko pisane prostym językiem i krótko, ale może też być Biblia taka „normalna”, tylko wtedy zacznij np. od Dziejów Apostolskich. I warto porozmawiać z rodzicami na temat tego, co zostało przeczytane, albo czytać razem. Jeśli będziesz mieć pytania, chętnie na nie odpowiem ( Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. ). Pismo św. nie jest łatwą Księgą, ale jest to Słowo Boże, dlatego warto je czytać i nad nim rozmyślać, zastanawiać się, co Pan Bóg chce mi przez to Słowo powiedzieć. A mówić może różne rzeczy – może zapraszać, upominać, pokazywać prawdę o mnie, o ludziach, o świecie… Bożą prawdę. Warto zatem nie tylko czytać, ale rozważać i… wprowadzać w życie. Trochę więcej jest o tym w opowiadaniu, które Tobie przesyłam. Chodzi o tak zwaną metodę Słowa Życia, mam problem (duży albo mały) i pytam Pana Jezusa, co mam zrobić, a On (przez dobrą myśl i Słowo Życia właśnie) „podpowiada” mi rozwiązanie. Jeszcze wrócę do tej myśli, na dziś proponuję Ci opowiadanie. Jest to opowiadanie Klary Rondomańskiej” Dzieci żyją Słowem Życia”, które stanowi część książki „Mali Przyjaciele Jezusa”, wydanej przez nasze Wydawnictwo.

Pozdrawiam Ciebie i Twoją Rodzinę. Pamiętam o Tobie w modlitwie.

 

Czy wiecie, co to jest „Słowo Życia”?

Tak spytałam kiedyś moich przyjaciół, wracając z rekolekcji w Domu Misyjnym, w których brałam udział.

-   Może to jakieś magiczne zaklęcie? – zapytał Marek (Marek bardzo lubi różne czarodziejskie bajki).

-   No, niezupełnie, chociaż Słowo Życia ma wielką moc.

-   Mnie się to kojarzy z wodą życia. Mama mi kiedyś czytała takie opowiadanie. Każdy, kto się napił tej wody, stawał się nieśmiertelny.

-   Bardzo blisko, Agnieszko. Słowo Życia daje właśnie życie, ale nie jest to nic wymyślonego przez ludzi. Słowo Życia naprawdę istnieje. Czy chcecie posłuchać, jak odkryła to Kasia?

- Taaaak!

Pewnego razu tata powiedział do małej Kasi (miała wtedy chyba 8 czy 9 lat):

- Córeczko, idziemy do kościoła.

- Tato, ale teraz jest taki fajny program. Cały tydzień na niego czekałam Dziewczynka była niezadowolona.

- Przecież codziennie oglądasz telewizję, a do kościoła chodzisz tylko w niedzielę. Ubieraj się, bo się spóźnimy.

        Kasia na początku z niechęcią zakładała buty, ale już za chwilę skakała jak wróbelek, trzymając tatę za rękę. Weszli do kościoła. Wszystko tu było takie inne, takie niezwykłe. Wielkie rzeźby i obrazy ginęły w półmroku bocznych kapliczek.

Przez kolorowe witraże delikatnie zaglądało słońce. Wokół panowała atmosfera ciszy i skupienia. Kasia szczególnie lubiła wdychać ten niespotykany gdzie indziej zapach. „To chyba pachnie świętość" myślała zawsze. W końcu rozpoczęła się Msza święta. Kasia jak nigdy dotąd słuchała uważnie i chociaż niewiele rozumiała, to przecież wcale się nie nudziła. Ani się spostrzegła, jak organista śpiewał już ostatnią pieśń: „Słowo Ży-y-cia obdarza nas swym boga-a-ctwem, dlatego chcemy uczyć się, jak żyć Ewangelią".

- Tatusiu, co to jest „Słowo Życia"? zapytała po skończonej Mszy świętej.

- To jest właśnie Ewangelia.

- Jak to, przecież Ewangelia składa się z wielu słów?

- Tak, ale to jest taka nazwa. Można jeszcze inaczej ją nazywać, na przykład: „Dobra Nowina" albo „Słowo Boże".

- A czy ty znasz całą Ewangelię na pamięć?

- Nie, znam tylko niektóre fragmenty.

- Ja też chcę nauczyć się żyć Ewangelią, ale jak to zrobić skoro jej nie znam - pomyślała dziewczynka.

- Tato, a czy ta Ewangelia jest długa?

- Tak, bardzo długa.

- Całą na raz żyć się nie da, ale nie szkodzi. Będę się jej uczyć po kawałku, tak jak wiersza na języku polskim. Najpierw jeden kawałek, potem drugi, aż zapamiętam wszystko.

            Możecie sobie wyobrazić, jaki zadowolony był tata ze swojej córki.

Innym razem Kasia wsunęła głowę do kuchni:

- Mamo, mogę wziąć tę grubą książkę z twojej półki?

- Mówisz o Piśmie Świętym? To dla ciebie za trudne.

- Przecież jestem duża. Umiem już czytać.

- No dobrze, weź.

Za chwilę Kasia wróciła do kuchni, dźwigając z wysiłkiem ogromną księgę.

- Fajnie, że są tu obrazki, chociaż mogłyby być kolorowe.

- Kasiu, ale usiądź tam w kąciku, żeby jej nie pobrudzić, dobrze?

Przez parę minut było cicho, tylko pokrywka tańczyła żywo na garnku, jakby jej kto przygrywał oberka.

- Mamo. Co to może znaczyć? Posłuchaj: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo ". Czy to jakieś zaklęcie? Nic nie rozumiem.

- Nie! roześmiała się mama To jest jeden z najpiękniejszych fragmentów Pisma Świętego. Słowem jest Jezus. „Na początku" to znaczy od wieków, jeszcze przed stworzeniem świata. Wtedy Pan Jezus był u swojego Ojca. Dopiero potem do nas przyszedł. On jest Słowem Życia.

- Jak to, a tata mi mówił, że Słowo Życia to inaczej Ewangelia.

-I miał rację. Pan Jezus nam zostawił siebie samego w Ewangelii, czyli w Słowie Życia. To wszystko znaczy mniej więcej to samo. Dlatego, gdy żyjemy Ewangelią, Jezus nam pomaga, daje radość, pokój, zmienia nas na lepsze, razem z nami przeżywa wszystkie chwile w ciągu dnia. On jest wtedy w naszym sercu. Można powiedzieć, że Jezus jest w każdym słowie Pisma Świętego, tak jak w każdym kawałku Chleba, który przyjmujemy w czasie Komunii świętej.

- Naprawdę? W jednym, małym słowie cały Pan Jezus?

- Tak. Podobnie jak w każdej kałuży możesz zobaczyć cały księżyc, a nie tylko kawałek. Dlatego nawet, jeżeli żyjemy małym fragmentem, to już Jezus w nas działa.

- Zawsze myślałam, że Pan Jezus jest tylko w kościele albo w Komunii świętej…

- ... A tu się okazuje, że jest też w Ewangelii! – dokończył za mnie Marek.

- To znaczy, że wcale nie trzeba czekać do niedzieli, by się z Nim spotkać. Codziennie może być w moim sercu -powiedziała zamyślona Agnieszka.

- Teraz trafiłaś w dziesiątkę! To co? Chcecie spróbować? Za tydzień spotkamy się znowu i zobaczymy, czy udało nam się żyć Ewangelią.

- Czyli Słowem Życia – uzupełniła Agnieszka.

- Czyli razem z Jezusem – dodał Marek.

-   - A więc... umowa stoi. Do zobaczenia w przyszłą niedzielę!

 

Jak możemy żyć „Słowem Życia"?

To niesłychane, jak szybko minął mi ten tydzień. Przecież dopiero co się zaczął, a tu znowu niedziela. Po południu nadszedł czas spotkania z moimi przyjaciółmi. Przyszli razem (Marek jak prawdziwy dżentelmen zawsze przyprowadza i odprowadza Agnieszkę). Gdy się już rozgościli, zaczęłam rozmowę:

-I co? Udało się wam? Chodzi mi o życie Ewangelią.

- Mnie się nie bardzo udało. Czasem przypominałam sobie różne fragmenty z Pisma Świętego, ale nie wiedziałam, co z nimi zrobić. To jest jednak trudne.

- Jeśli mam być szczery, to zupełnie zapomniałem o Słowie Życia – powiedział Marek otwarcie.

- Co to właściwie znaczy żyć Słowem Życia? Na czym to polega? Od czego trzeba zacząć? Jak to robić? Czemu nam się nie udało? – zaczęły mnie zasypywać pytaniami.

- Wiecie co, chyba dlatego nam się nie udało, bo próbowaliśmy żyć całą Ewangelią na raz, a to jest zbyt trudne. Trzeba wybrać sobie mały kawałek. Najlepiej, jeżeli przypatrzymy się, jak to było u Kasi – powiedziałam, pokazując im obrazki, które kiedyś od niej dostałam.

- Słowo Życia pomaga nam najczęściej, gdy przychodzą jakieś trudne chwile: zmęczenie, zły humor, przykre słowo od dokuczliwego kolegi, odrabianie lekcji, kiedy tak się nie chce, albo sprzątanie pokoju, kiedy chciało się pójść na podwórko. Co przeważnie robicie w takich sytuacjach?

- Jak mi Jacek dokucza, to mu pokazuję język, albo rzucam w niego długopisem – powiedziała z wyższością Agnieszka, robiąc minę urażonej damy.

- A ja, jak jestem w złym humorze, to się zamykam w pokoju i do nikogo się nie odzywam. A jak mama mnie prosi, żebym wyniósł śmieci, to zwykle mówię: „Zaraz”. Tylko, że mamie jest później przykro – dodał Marek ciszej.

- No właśnie. Tak najczęściej reagujemy. Ale jeśli w tych trudnych chwilach będziemy pamiętać o Słowie Życia, na przykład o tym, które miała Kasia: „To Mnieście uczynili", to wtedy postąpimy zupełnie inaczej, prawda?

- Jasne. Gdybym myślała o tym, że w Jacku jest Pan Jezus, to mogłabym z nim normalnie porozmawiać i się z nim zaprzyjaźnić. On w sumie nie jest taki zły. Czasami tylko się tak wygłupia.

- Jeżeli wszystko co robię, robię dla Jezusa, to będę od razu wynosił śmieci.

- A jak mama się ucieszy!

- To powtórzmy sobie, jak to jest, gdy się żyje Słowem Życia:

1. Najpierw spotyka mnie jakaś trudność (Takie chwile zdarzają się codziennie, więc nigdy nie zabraknie nam okazji, by żyć Ewangelią).

2.  Potem myślę o Słowie Życia i robię to, co ono mówi (To jest podobnie jak z lekarstwem – nie wystarczy je mieć i trzymać w szafce – trzeba je wziąć, żeby pomogło wrócić do zdrowia).

3. Na koniec mogę zobaczyć, jakie mam owoce tego doświadczenia. (Na przykład, jeżeli w moim sercu jest radość, albo jeżeli sytuacja zmieniła się na lepsze, lub jeżeli inni ludzie są szczęśliwi, bo pomogłam im, to znaczy, że dobrze żyłam Słowem Życia).

- Teraz to na pewno lepiej nam pójdzie. A my? Jakie wybierzemy sobie Słowo Życia? – spytała Agnieszka.

- Może na początek to, które miała Kasia? – zaproponowałam.

- Świetnie! Zawsze, gdy spotkamy kogoś potrzebującego pomocy, będziemy pamiętać, że to jest Jezus i wtedy łatwiej pokonamy lenistwo i egoizm – ucieszył się zapalony Marek.

- A ja sobie napiszę to Słowo Życia na karteczce i postawię na biurku, żeby lepiej o nim pamiętać – wpadła na pomysł Agnieszka.

- A ja powieszę w kuchni.

-A ja na lusterku w łazience. A więc... spróbujemy jeszcze raz. Zobaczymy się w przyszłą niedzielę.

Kiedy tydzień później znowu się spotkaliśmy, mieliśmy naprawdę wiele pięknych doświadczeń. Wspólnie dziękowaliśmy Panu Bogu, za to, co się nam udało dobrego zrobić za pomocą Słowa Życia.

I Ty też możesz tak żyć Ewangelią! Spróbuj!

 

Jakie są owoce życia Słowem Życia? – doświadczenia:

            Pojechałem

Kiedy miałem I Komunię świętą, to bardzo chciałem, żeby przyszedł do mnie tata, ponieważ moi rodzice nie mieszkają razem. Kiedy pojechałem do restauracji z mamą i całą rodziną, to zobaczyłem, że mojego taty nie ma. I było mi bardzo smutno. Wtedy powiedziałem: „Dla Ciebie Jezu” i potem to jakoś zwyciężyłem i jakoś to przetrwałem, że mojego taty nie ma. Chciałem sam pojechać do taty, ale nie wiedziałem, czy mama się zgodzi, ale mama się zgodziła, no i pojechałem.                                                              M. (lat 8)

Sam pokierował mną

Ja miałam takie doświadczenie, jak przyjechałam na Święto Dzieci i była Msza święta i zobaczyłam właśnie Słowo Życia: „Miłość daje światło”. Na początku nie wiedziałam, co ono znaczyło, ale później zrozumiałam i przyjęłam to Słowo Życia do swojego serca. Kiedy wieczorem, po apelu poszliśmy wszyscy do pokoju, miało być milczenie. Nasza animatorka wyszła do sklepu, aby kupić coś na śniadanie. Wtedy przekazała mi, abym dopilnowała, aby w pokoju panowała cisza. Wtedy wszyscy zaczęli bić się na poduszki, krzyczeć, był bardzo wielki hałas. Próbowałam to uspokoić, ale nie dało się. Nie wiedziałam co zrobić, czy sama mam włączyć się do tej zabawy, czy poprosić jakąś siostrę. Wtedy przypomniałam sobie Słowo Życia: „Miłość daje światło”. Pomodliłam się przez chwilę, poprosiłam Pana Boga o pomoc, aby pokierował mną – co mam robić, abym mogła Mu się oddać w tym momencie. Kiedy tylko skończyłam się modlić, chciałam uspokoić moją grupę i wtedy właśnie Pan Jezus sam pokierował mną. Czułam, że jestem razem z Panem Bogiem i Pan Bóg mi pomaga. I wtedy udało mi się uspokoić koleżanki z grupy. Byłam bardzo zadowolona i dziękowałam Bogu, że On kierował mną przez Słowo Życia. I chcę, żebym zawsze pamiętała, że On zawsze jest ze mną i żebym nigdy o Nim nie zapomniała.                                                                               I. (lat 11)

Jedność daje radość

Cała nasza grupa kupiła dzisiaj wafelki i mieliśmysię podzielić, każde dziecko – pół. I ja jeden ułamałam. Jeden kawałek był większy a drugi mniejszy. Miałam się podzielić z Karoliną i najpierw mnie kusiło, żebym ja zjadła ten większy kawałek, ale przypomniało mi się Słowo Życia – „Jedność daje radość” i Karolinie ustąpiłam ten większy kawałek.                          K. (lat 10)

Zaczęła się uśmiechać

Pewnego dnia chciałam pójść na huśtawkę, ale okazało się, że nie ma miejsca. Zobaczyłam tam pewną koleżankę, która siedziała smutna i podeszłam do niej, a ona się przede mną otworzyła i zaczęła mio sobie opowiadać. I z tych jej opowieści wywnioskowałam, że te historie wszystkie bardzo są przykre i pomyślałam o Słowie Życia i zaczęłam ją pocieszać i później, jak sobie porozmawiałyśmy, to ona zaczęła się uśmiechać.                        K. (lat 10)

Proszę

W niedzielę wychodziłam zdomu na Gorzkie Żale. Mój brat też wychodził. Był jeszczew pokoju i powiedziałam, żeby wyłączył telewizor, bo ja byłam już w butach. On mi odpowiedział, żebym sobie sama wyłączyła. Wtedy powiedziałam: „Piotrek, proszę cię, wyłącz, wiesz, że jestem w butach, a ty jeszcze nie”. Wtedy wyłączył telewizor i powiedział mi, że przypomniałam mu słowem „proszę” Słowo Życia: „Kto trwa w miłości, trwa w Bogu”. Podziękował mi, że mu to przypomniałam, bo on chce się zbliżać coraz bardziej do Pana Boga. Od tej chwili on mi przypomina Słowo Życia, a ja jemu.                    E. (lat 10)

Zacząłem sobie rozważać

Należę do Wspólnoty Krwi Chrystusa. Miałem iść na spotkanie grupy, ale w telewizji była fajna bajka. Przyszedł do mnie kolega, ale powiedziałem mu, że nie pójdę na spotkanie, bo jest ta fajna bajka. Poprosiłem go, żeby sobie poszedł i... poszedł. Później wyłączyłem telewizor i zacząłem myśleć. Pomodliłem się do Pana Boga i zacząłem sobie rozważać; „Nie Panie Jezu, nie mogę nie pójść na spotkanie, dlatego, że wiele stracę”. Ubrałem się i poszedłem na to spotkanie. Przeprosiłem chłopców i kolegę, który po mnie przyszedł, że się spóźniłem i powiedziałem, ze na drugi raz już nie będę tak robił. Dziękuję Panu Jezusowi, że pozwolił mi zwyciężyć.                            Ł. (lat 11)

Mnieście uczynili

Do mojej klasy chodzi dziewczyna, której nikt nie darzy sympatią z powodu jej wad fizycznych, poza tym należy do Świadków Jehowy. Ciągła szorstkość, jaką darzy ją klasa, jest nie do pomyślenia. Pamiętam, że Aneta nie mogła zrozumieć jakiegoś tematu z matematyki. Nauczycielka zapytała:

- Kto z klasy wytłumaczy Anecie ten temat?

W klasie zapanowała cisza. Nikt się nie zgłosił. Wówczas przypomniałam sobie słowa Ewangelii: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. Wtedy cos mnie tchnęło. Kiedy wstałam i powiedziałam nauczycielce, że pomogę Anecie, poczułam na sobie badawczy wzrok klasy. Cieszyłam się jednak, że podjęłam taką decyzję dla Jezusa. M. (lat 11)

To jest Ciało Moje

Miałam dwa cukierki i zamierzałam je zjeść sama. Potem przyszedł mój brat i chciał jednego cukierka. Ja nie chciałam mu dać, ale przypomniało mi się Słowo Życia: „To jest Ciało Moje. To jest Moja Krew”. Wtedy dałam bratu jednego cukierka, aby zrobić dobry uczynek. Za co dziękuję Bogu.        A. (lat. 9)