"Karawana na pustyni"

karawana.jpg

  

KARAWANA NA PUSTYNI

    Podróżował po pustyni pewien potężny monarcha, a w ślad za nim postępowała długa karawana przewożąca należące do niego niezliczone skrzynie pełne złota i drogocennych kamieni.

W połowie drogi jeden z wielbłądów, oślepiony rozżarzonym piaskiem, runął z westchnieniem na kolana i więcej się już nie podniósł.

 

Skrzynie, które dźwigał, zsunęły się z jego boków na ziemię, roztrzaskując się, a perły i drogocenne kamienie zmieszały się z piaskiem.

Król nie zatrzymał pochodu, bowiem nie miał już więcej skrzyń, a wszystkie wielbłądy były i tak przeciążone. Z gestem wyrażającym tyleż żalu co i wielkoduszności, zezwolił swoim paziom i giermkom pozbierać te cenne kamienie, które zdołają odszukać.

Podczas, gdy poszukiwali chciwie łupu i przetrząsali mozolnie piach, król kontynuował swą podróż po pustyni.

Spostrzegł jednak, że ktoś postępuje nieustannie jego śladem. Odwrócił się i zobaczył, że biegnie za nim spocony i zdyszany jeden z jego paziów.

– A ty – zapytał go monarcha – nie zatrzymałeś się, by pozbierać bogactwa?

Młodzieniec odpowiedział mu z radością i dumą:

– Ja idę za moim królem.

Bruno Ferrero, 365 Opowiadań dla ducha, s. 151-152

* * *

Jeśli moje serce nie będzie czyste, jak znajdę drogę, którą idzie mój Król? A jeśli jej nie znajdę – gdzie dojdę? I pytanie, od którego wszystko zależy: Kto jest moim Królem?…