Nawigacja strony
Myśl dnia
Słowo Życia
[Słowo] przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli (J 1,11)
Bóg żywy, Stwórca wszelkiego stworzenia, szczególne upodobał sobie człowieka. Uczynił go na swój obraz i podobieństwo, z miłości go stworzył. Z miłości - to trzeba podkreślić, powtórzyć, zapamiętać, a przede wszystkim w to uwierzyć. Jeśli jeszcze nie dowierzam, że jestem owocem miłości, że jestem ukochany przez Boga to niech nie ustaje moja modlitwa, by Bóg przymnożył mi wiary.
Czytania
-
Czytania na poniedziałek, 25 stycznia 2021
Święto Nawrócenia św. Pawła Apostoła
(Dz 22, 3-16)
Paweł powiedział do ludu: "Ja jestem Żydem, urodzonym w Tarsie w Cylicji. Wychowałem się jednak w tym mieście, u stóp Gamaliela otrzymałem staranne wykształcenie w Prawie ojczystym. Gorliwie służyłem Bogu, jak wy wszyscy dzisiaj...
Przeczytaj rozważanie do dzisiejszej Ewangelii
Słowo Życia - czerwiec 2020
Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3, 16)
Niektórzy twierdzą, że czasami, a może nawet dość często, przyjmowanie jest czymś trudniejszym niż dawanie. Oczywiście na każde takie „uniwersalne” stwierdzenie należy patrzeć ostrożnie i z dystansem, może jednak warto chociaż przez chwilę, zastanowić się, jak jest w naszym przypadku tzn. czy powyższe stwierdzenie nie wyraża jakiejś prawdy o nas i o naszym życiu?
Bóg dał nam Swojego Jednorodzonego Syna i… Jak nam „idzie” przyjmowanie Go?… Czy w ogóle mamy jakieś (najlepiej konkretne) pomysły na to, jak możemy Go przyjąć? W jaki sposób możemy nie tylko to zrobić (jednorazowo), ale raczej robić - najlepiej każdego dnia?
Jednym z ważnych momentów wielu rekolekcji i programów formacyjnych jest przyjęcie Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela. Często tej chwili towarzyszą duże emocje. Pojawiają się łzy wzruszenia czy okrzyki radości. Jednak emocje opadają, rekolekcje się kończą, a nawet najbardziej rozbudowane i pomysłowe programy się wyczerpują… I pojawia się codzienna rutyna… Przyjęty „w blasku reflektorów” (chociaż pewnie częściej wśród nastrojowych świec) Pan Jezus jakoś tak „blednie”… - trochę jak opalenizna po powrocie z egzotycznych wakacji, którą na początku nosimy z dumą i być może ku lekkiej zazdrości „bladych” sąsiadów (zresztą, co oni mogą wiedzieć o prawdziwym życiu duchowym…?).
Warto bardzo konkretnie „zmierzyć się” z pytaniem - nawiązując do tej z pewnością niedoskonałej analogii - czy próbujemy coś robić, aby ta „duchowa opalenizna” jak najdłużej się utrzymała? Co robimy, żeby już nie nasza skóra, a raczej nasze serce, nie na chwilę, a najlepiej na wieczność, przyjęło Jednorodzonego Syna Bożego? Warto sobie te pytania postawić, żeby nie stracić, a umieć przyjąć… Miłość na wieczność.
ks. Marcin Kędzia