Nawigacja strony
Myśl dnia
Słowo Życia
Trzeba… weselić się i cieszyć…
Kto ma serce zestrojone z Bogiem, kiedy widzi skruchę danej osoby, niezależnie od tego, jak ciężkie byłyby jej błędy, raduje się z niej. Nie skupia się na błędach, nie wytyka palcem zła, ale raduje się z dobra, gdyż dobro drugiego jest także moim!
Słowo Życia - marzec 2025
Trzeba… weselić się i cieszyć…
Ewangelia - 4. Niedzieli Wielkiego Postu - opowiada tzw. przypowieść o synu marnotrawnym (por. Łk 15, 11-32). Prowadzi nas ona wprost do serca Boga, który zawsze przebacza ze współczuciem i czułością, zawsze. Bóg zawsze przebacza, to my nużymy się proszeniem o przebaczenie, ale On przebacza zawsze. Mówi nam, że Bóg jest Ojcem, który nie tylko przyjmuje na nowo, ale raduje się i urządza ucztę dla swojego syna, który wrócił do domu po roztrwonieniu całego dobytku. My jesteśmy tym synem, i poruszająca jest myśl o tym, jak bardzo Ojciec wciąż nas kocha i nas oczekuje.
Jednak w tej samej przypowieści jest też starszy syn, który popada w kryzys wobec tego Ojca. A który może wprawić w kryzys również nas. Istotnie, w nas jest także ten starszy syn i, przynajmniej częściowo, jesteśmy skłonni przyznać mu rację - zawsze wypełniał swoje powinności, nie odszedł z domu, toteż oburza się, gdy widzi, że Ojciec na nowo przygarnia jego brata, który postąpił źle. Protestuje i mówi: Oto tyle lat ci służę i nie przekroczyłem nigdy twojego nakazu, tymczasem dla tego twojego syna wręcz urządzasz nawet ucztę! (por. ww. 29-30). Nie rozumiem cię. To jest oburzenie starszego syna
Z tych słów wyłania się problem starszego syna. W relacji z Ojcem opiera on wszystko na samym wypełnianiu poleceń, na poczuciu obowiązku. To może być również nasz problem, nasz problem w relacji z Bogiem - utracenie z pola widzenia tego, że jest Ojcem, i życie religią daleką, składającą się z zakazów i obowiązków. A konsekwencją tego dystansu jest surowość w stosunku do bliźniego, którego nie postrzega się już jako brata. W przypowieści w istocie starszy syn nie mówi do Ojca: mój brat, lecz twój syn, jakby chciał powiedzieć: nie jest moim bratem. I ostatecznie to właśnie jemu grozi, że pozostanie poza domem. W istocie - mówi tekst – nie chciał wejść (w. 28). Dlatego, że był ten drugi.
Widząc to, Ojciec wychodzi, i błaga go: Moje dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, do ciebie należy (w. 31). Stara się dać mu do zrozumienia, że dla niego każde dziecko jest całym jego życiem. Wiedzą o tym dobrze rodzice, którzy są bardzo bliscy odczuć Boga. Piękne jest to, co mówi pewien tato w powieści: „kiedy zostałem ojcem, zrozumiałem Boga (H. de Balzac, Ojciec Goriot). W tym miejscu przypowieści Ojciec otwiera serce przed starszym synem i wyjawia mu dwie potrzeby, które nie są nakazami, ale potrzebami serca: Trzeba było weselić się i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył (w. 32). Zobaczmy, czy my także mamy w sercu te dwie potrzeby Ojca – weselenia się i cieszenia się.
Przede wszystkim, weselenie się, to znaczy okazywanie naszej bliskości temu, kto wyraża skruchę albo jest w drodze, kto przeżywa kryzys albo jest daleko. Dlaczego trzeba to robić? Dlatego, że to pomoże przezwyciężyć lęk i zniechęcenie, które mogą wynikać z pamięci o naszych grzechach. Człowiek, który popełnił błąd, często czuje wyrzuty własnego serca; dystans, obojętność, ostre słowa nie pomagają. Dlatego, według Ojca, trzeba mu zaoferować ciepłe przyjęcie, które by zachęciło do czynienia postępów. „Ale, ojcze, on wiele ich popełnił!” – ciepłe przyjęcie. A czy my tak postępujemy? Czy szukamy tego, kto jest daleko, pragniemy z nim się radować? Jak wiele dobra może uczynić otwarte serce, prawdziwe wysłuchanie, przejrzysty uśmiech; świętować, nie sprawiać, żeby ktoś czuł się zażenowany! Ojciec mógł powiedzieć: w porządku, synu, wróć do domu, wróć do pracy, idź do swego pokoju, rozgość się i do pracy! To byłoby dobre przebaczenie. Ale nie! Bóg nie potrafi przebaczać bez świętowania! I ten ojciec świętuje, z powodu radości, że powrócił syn.
A poza tym, według Ojca, trzeba się radować. Kto ma serce zestrojone z Bogiem, kiedy widzi skruchę danej osoby, niezależnie od tego, jak ciężkie byłyby jej błędy, raduje się z niej. Nie skupia się na błędach, nie wytyka palcem zła, ale raduje się z dobra, gdyż dobro drugiego jest także moim! A czy my umiemy w ten sposób patrzeć na innych? (…).
Czy umiemy cieszyć się z powodu innych? Oby Dziewica Maryja nauczyła nas przyjmować miłosierdzie Boga, żeby stało się światłem, w którym mamy patrzeć na naszego bliźniego.
Papież Franciszek, Anioł Pański, Plac św. Piotra, 27.03.2022 r., w: https://www. Vatican.va