Krew Chrystusa jest źródłem życia

Krew Chrystusa jest źródłem życia

Jedna z obietnic jaką Jezus dał siostrze wizytce Marii Marcie Chambon brzmi następująco:...

Słowo Życia - lipiec 2024

Słowo Życia - lipiec 2024

„Pójdźcie wy sami i odpocznijcie nieco” (Mk 6, 31) Ewangelia ukazuje nam troskę Jezusa o...

List do MPJ! - lipiec 2024

List do MPJ! - lipiec 2024

Mój Drogi/moja Droga! Mamy wakacje, więc nie należy się przemęczać! To czas odpoczynku,...

ŚLADY PO UPADKU - X Niedziela zwykła

ŚLADY PO UPADKU - X Niedziela zwykła

• Rdz 3, 9-15. Wielu spośród klasycznie myślących teologów twierdzi, że grzech pierworodny jest...

Słowo Życia - czerwiec 2024

Słowo Życia - czerwiec 2024

Z Królestwem Bożym dzieje się tak, jakby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. (…) nasienie...

Czas próby, zaufanie, radość ze spotkania

Czas próby, zaufanie, radość ze spotkania

Wiara Maryi, jej całkowite zaufanie w moc Boga działającego w całym jej życiu we wszystkich...

  • Krew Chrystusa jest źródłem życia

    Krew Chrystusa jest źródłem życia

  • Słowo Życia - lipiec 2024

    Słowo Życia - lipiec 2024

  • List do MPJ! - lipiec 2024

    List do MPJ! - lipiec 2024

  • ŚLADY PO UPADKU - X Niedziela zwykła

    ŚLADY PO UPADKU - X Niedziela zwykła

  • Słowo Życia - czerwiec 2024

    Słowo Życia - czerwiec 2024

  • Czas próby, zaufanie, radość ze spotkania

    Czas próby, zaufanie, radość ze spotkania

ŚLADY PO UPADKU - X Niedziela zwykła

sunlight-3130638_640.jpg

Rdz 3, 9-15. Wielu spośród klasycznie myślących teologów twierdzi, że grzech pierworodny jest najbardziej realną częścią chrześcijańskiej antropologii, czyli zastanawiania się nad człowiekiem. Kto akceptuje historię pierwotnej słabości ludzi, uznaje ją i przez jej pryzmat stara się patrzeć na zagadkę ludzkiego żywiołu, ten nie pobłądzi w refleksji. Więcej, będzie w stanie zrozumieć człowieka. Grzech pierworodny to z jednej strony smutna prawda o źródle ułomności ludzkiej natury lecz z drugiej szansa na wyprowadzenie właściwych wniosków w opisie fenomenu człowieka.

Myśliciele, nawet bardzo wielcy, którzy nie akceptowali grzechu pierworodnego, siłą rzeczy popadali co do ludzi albo w smutny pesymizm albo w nadmierny optymizm. Dzisiejszy fragment trzeciego rozdziału z księgi Rodzaju, podawany do medytacji, wychodzi z prawidłowego, początkowego punktu i stawia pytanie: kim jest człowiek po grzechu pierworodnym? Jakie są skutki upadku Ewy i Adama?

Właściwie największym efektem pierwotnej winy jest dezorientacja, zamęt, nierozpoznanie kierunku albo chaos. Wyczuwa się je w reakcjach wszystkich trzech postaci dramatu, jakie w przytaczanym fragmencie biblijnym toczą dialog z Bogiem. Najpierw Stwórca znajduje rozbitego Adama (w. 11). Mężczyzna jest nagi. Może to symbolizować nieradzenie sobie z brakiem stałego miejsca, upokorzenie, ciągły wstyd. To pierwsze i bardzo bolesne znamię grzechu – kto upada moralnie, ten jest obnażony. Sam nie wyciągnie się z cienia wstydu. Odwraca oczy, ucieka wzrokiem, zasłania sobie twarz, a jeśli ból nie mija, to wstyd zamienia na permanentne kłamstwo czyli manipulację. Ona pozwala mu przetrwać, choć i sam cel przetrwania nie zakończy się niczym poza bezsensem. Uliczka istnienia jest ślepa. Odnajdujesz coś z niepokoju Adama w sobie? Czemu i gdzie się skrywasz? Co cię pędzi przez świat? Umiesz to kontrolować? Co uznałbyś za stan swojego obnażenia, bezdomności? Czy jest coś takiego?

Kolejno Bóg zwraca się do Ewy (w. 13). Kobieta nie ukrywa, że jej zmysły są oklejone trucizną pokusy. Grzech, jeśli nie jest usuwany siłą miłosierdzia, wtrąca duszę grzesznika w stan ciągłego wystawienia się na siłę podniety, pasji, uwodzenia, kuszenia. Wola normalnego człowieka potrafi się zaprzeć od zła i je odrzucić. Ale ktoś uwikłany w sidła pokusy, może tylko miotać się raz na fali wznoszącej – pożądając, a drugi raz na fali opadającej – kosztując goryczy niespełnienia po ustąpieniu pożądliwości. Błędne koło pasji i podniety to kolejny skutek grzechu. Umiesz radzić sobie z pokusami? Czy jakieś silne impulsy, pasje, nie posiadły wszystkich mocy twojego ducha?

Wreszcie Pan depcze po szatanie, który formą działania i własnego istnienia upodabnia się do węża (z hebr. nahaś – wąż jako konkretny gatunek zwierzęcia ale też można ten termin brać za amulet, coś magicznego, czarodziejskiego, wąż czarnoksiężnika, w. 14). Trzecia z postaci bolesnego dialogu o zgubnych konsekwencjach grzechu, tłumaczy się statusem przyziemności. Diabeł nie patrzy nawet w górę, zawsze pełza, wbija wzrok w dół. W istocie każdy grzech jest banalny, tak bardzo niski, wzmacnia się rechotem, ironią albo kpiną. Krzywy uśmiech grzesznika zdradza koszmarny stan jego sumienia. Ludzie więc uciekają precz od nieszczęśnika w grzechu, a jego szeroki rechot po korytarzach skutkuje pustym echem samotności. Takie są konsekwencje grzechu i nie ma co do nich żadnego złudzenia. W grzechu człowiek nie rozpoznaje kierunku życia. Dręczony wstydem, zamienia osobowość na bezwolną lalkę w rękach namiętności. Żyje i umiera przyziemnie. Żyjesz na wysokim poziomie, czy dostrzegasz gdzieś w twoim istnieniu naturę węża – przyziemność?

Cały fragment kończy się jednak, jak to zawsze jest w Słowie Boga, przesłaniem nadziei. Ukazane wyżej konsekwencje upadku potrafią ludzi miażdżyć ale nie są w stanie ich zniszczyć. To nie zło lecz dążenie do dobra jest prawdziwą naturą człowieka. Pomiędzy wężem a potomstwem Ewy nigdy nie nastanie żadna harmonia (z hebr. zera – nasienie, życiodajny posiew, zarodek, w. 15). Dusza człowieka, nawet jeśli zanurzona byłaby w manipulacji, pozostanie niespokojna, niespełniona, rozedrgana. Przesilenie na stronę dobra kończy się wewnętrzną harmonią. Trzeba więc całą siłą wracać do ładu, by na stałe kosztować egzystencjalnego pokoju.

2 Kor 4, 13-5, 1. Gdy kontynuuje się harmonijną, liturgiczną medytację nad poszczególnymi fragmentami drugiego listu do Koryntian, widzi się wyraźnie konsekwencję myślenia Pawła z Tarsu. Jak w poprzednich wersetach czwartego rozdziału wspominał o naczyniach glinianych, do których podobne jest każde ludzkie istnienie, tak i dalej, w tekście przeznaczonym na rozmyślanie dzisiaj, wychodzi od podobnego opisu stanu natury człowieka. Ludzkość odznacza się kruchością bytu – od naczyń z gliny, do namiotów, które człowiek zwija i rozbija ponownie, przechodząc z miejsca na miejsce. Trzeba od razu zaznaczyć, że nie jest to wizja negatywna, sycąca się smutkiem czy pesymizmem. Cóż, chodzi o realizm sytuacji ale wnioski, które wyprowadza apostoł będą pozytywne. Człowiek zwija namiot własnego istnienia, by przekroczyć granicę ku lepszym światom – od chybotliwej doczesności do wiecznego światła i pokoju. Gdzie i jak doświadczasz kruchości, ulotności własnej egzystencji?

Medytując nad ostatnimi wersetami czwartego rozdziału listu do chrześcijan korynckich, nie da się uniknąć wrażenia, że święty Paweł wyraźnie wskazuje na dwie różnice, jakie żyją w głębinach ludzkiej duszy - co prawda obok siebie ale jednak nieco sprzecznie. Fizyczność niszczeje, a to co duchowe nieustannie się odnawia (w. 16). Co wywołuje korupcję cielesną? Przecież Stwórca dał ludziom właśnie taką, a nie inną konstytucję – fizyczną i duchową. Czy ciało musi umierać? Należy w tym miejscu rozważania wrócić do wprowadzenie z księgi Rodzaju: źródłem śmierci cielesnej jest grzech, a więc odcięcie się od witalnej, boskiej siły. Grzech będzie przypominał nożyce, które brutalnym nakłuciem odseparowały materiał od krawieckiej dłoni. Tkanina, pozbawiona życia, rzucona gdziekolwiek nasiąka wilgocią, porasta mchem, biorą ją za mieszkanie robaki, a w końcu znika, butwieje. Ciało ludzkie, odcięte grzechem od Boga, jest tylko martwą materią. Czy nie tracisz ciągłej więzi ze Stwórcą zbyt łatwo? Jesteś zjednoczony z Panem? Czy od Niego odłączony?

Przyjemność i pasja grzechu to złuda. Prawdziwą radość otrzymuje człowiek zjednoczony z Chrystusem (w. 14). Jezus z Nazaretu przeszedł przez śmierć na krzyżu lecz pokonał ją w sobie. Każdy kto szuka Pana zmartwychwstałego, choć poniesie w związku z tym jakiś trud, będzie w efekcie bardzo szczęśliwy. Wysiłek jednoczenia się z Chrystusem jest życiodajny dla duszy. Trzeba to właściwie przemodlić – szukanie Boga nie jest lekkie, ani łatwe, nie jest też przyjemne. Osoba ludzka cierpi na ociężałość duchową. Musi przełamać w sobie tendencje po grzechu, ale w tym procesie z pewnością przekazywane jest życie. Jednym ze śladów po pierworodnym upadku będzie ten nieznośny zamęt wewnątrz osobowości – że łatwo przychodzi ludziom szukać zabójczej słodyczy występku, a trudniej skłonić się do wysiłku prawdziwego życia. Grzech zdaje się być nośnikiem śmiercionośnej przyjemności. Roztropni potrafią odróżnić bez błędu pozornie słodki początek, który prowadzi do śmiertelnego efektu, od twórczych zmagań u podstaw, które otwierają na istnienie wieczne.

Mk 3, 20-35. Słowo Boga tej niedzieli jest tak ułożone, że wskazuje narastające konsekwencje stagnacji i nierozprawiania się z grzechem. Autor księgi Rodzaju wspominał o zamęcie grzechowym, o wstydzie i braku szczerości. W myśleniu Pawła apostoła podkreślona z kolei jest utrata pewnego, solidnego rozeznawania. Jak łatwo po grzechu pierworodnym uwodzić osobę ludzką pozorami. Natomiast ewangelista Marek sięga do samego jądra problemu. W długim na te niedzielę fragmencie dobrej nowiny, zostanie opisana możliwość bluźnierstwa przeciwko Duchowi Świętemu. Człowiek aż tak może zapętlić się w sieciach grzechu, że porwie się na zmianę faktycznego stanu rzeczywistości – nienawiść nazywając miłością albo odwrotnie.

Fakt, że zły duch działa pokusą na różnych ludzi, nie znaczy jeszcze, że ich zwyciężył, uwiódł albo opanował. Pokusa to stan niepewności, czasem czysto uczuciowej, która towarzyszy ludzkiej naturze po grzechu pierworodnym na stałe. Osoby przedstawione na scenie dzisiejszego fragmentu opowiadania, przechodzą przez różne poziomy pokus. Matka Jezusa i jego krewni (z gr. hoi par’autou – bliscy, z jednego domu, spokrewnieni przez krew, pochodzący z jednego pnia, podobni do siebie, w. 31-32) muszą być emocjonalnie poruszeni i napięci. O Synu Maryi powszechnie mówi się, że jest szaleńcem, bo nie śpi, nie je, tylko bezustannie ciągnie za sobą wielkie rzesze biedaków (w. 20). Uczucia Matki, nawet poczętej bez konsekwencji grzechu pierworodnego, naturalnie mogą ulegać niepokojom. Zło potrafi wpływać falami na stan psychiki, napinać ją niepotrzebnie, pobudzać do zbyt szybkich reakcji. Jak bardzo potrzebna jest więc naturze ludzkiej higiena psychiczna, dystans, czas przed reakcją, odpoczynek, komunikat, zaufanie do drugiego. Czy dbasz o stan swoich emocji i uczuć? Panujesz nad psychiką? Potrafisz psychicznie odpoczywać? Nie za dużo jest w tobie napięcia emocjonalnego?

Inaczej wygląda dusza uczonych w piśmie (w. 22). Oni są już z kolei poważnie zakłamani i tym samym bardziej ulegli na możliwość kuszenia ich sumień przez złego. Chcą uwikłać Jezusa z Nazaretu we współpracę z samym szefem diabłów – z Belzebubem. Ale Pan jest mocny, stabilny. Nie dał się wciągnąć kilka wersetów wyżej w pokusę ciepła rodzinnego, nic nie robienia, odpuszczenia sobie trudów. Jednym z efektów grzechu pierworodnego będzie też skłonność do opuszczania poziomu wysiłku. Teraz bliższe człowiekowi stanie się poszukiwanie ułatwień, ciepłych miejsc i wygody, niż twórcze trudzenie się. Jezus pokonuje podobne pokusy. Ale już za chwilę faryzeusze brzydko obgadują Go za plecami. A Chrystus przywołuje ich do siebie, stawia twarzą w twarz wobec problemu (w. 23). Umiesz mówić prawdę wprost? Czy grasz? Konfrontujesz problem, czy stosujesz taktykę uników? Zło lubi półcienie, chowa się za szafą, patrzy przez dziurkę od klucza albo przykłada szklankę do ścian i knuje. Trzeba wypowiedzieć zdecydowany sprzeciw dwuznaczności. Kto potrafi wpuszczać światło w każde miejsce swojego otoczenia i utrzymuje sumienie w blasku prawdy, ten sprawnie, skutecznie pokona konsekwencje grzechu.

Ks. Jarosław Tomaszewski