"Sekret tkwi w... pokorze" - fragmenty dla zachęty

hair-wreath-187486_960_720.jpg

  

     Któregoś razu na urlopie poszłam do kina na film o o. Matteo d`Agnone. Już nie pamiętam, jaki był tytuł, ani kto jest autorem, ale postać ojca Mateusza zapisała się w moim sercu. Później, w natłoku zajęć i pędzie życia codziennego trochę się zatarła, ale o. Matteo przypomniał mi o sobie kilka dni przed 400-letnią rocznicą swojej śmierci. Nie było to żadne prywatne objawienie, po prostu wpadła mi w ręce książka, której fragment przedstawiam poniżej. Jest w niej, między innymi, również taki fragment: „Szatan – przemawiając ustami opętanych – szczególnie pieklił się i ubolewał, że ojciec Mateusz popsuł mu… święto. Ojciec Mateusz narodził się bowiem dla nieba – jak pięknie określa się śmierć człowieka uznawanego za świętego – w bardzo znamiennym dniu: 31 października, w wigilię uroczystości Wszystkich Świętych. >>Ten utrapieniec zepsuł święto moich czcicieli i robi to nadal aż do dziś… (…)

Przyszedł zrujnować moje święto umierając właśnie w tę noc. (…) Dlaczego przyszedł szkodzić właśnie podczas święta moich czcicieli? To święto zostało sprofanowane przez śmierć tamtego – lamentował szatan.<<” [tamten to oczywiście o. Matteo], s. 70). Dlatego 31.10. tego roku cały dzień „spędziłam” w towarzystwie o. Matteo, prosząc go o wstawiennictwo i pomoc tym, którzy będą albo mają zamiar „bawić się” w Halloween.

Warto odszukać film o ojcu Matteo i zajrzeć do książki o nim z wielu powodów, przedstawione tutaj fragmenty dla zachęty dotyczą natomiast pokory, cnoty, która w życiu ojca Mateusza była niezwykle rozwinięta. W naszej duchowości, zgodnie z tradycją zapoczątkowaną przez św. Kaspra, co roku w adwencie przeżywamy Szkołę Pokory i stąd ta mała pomoc. Pokora jest cnotą, jest darem Bożym, z którym trzeba współpracować, mocno się natrudzić, ale bez niej nie można podobać się Bogu. Niech więc ojciec Matteo da Agnone pomoże nam w tegorocznych ćwiczeniach adwentowych postąpić choć trochę na jej drodze, aby jak najlepiej przyjąć Boga przychodzącego w Dziecku, które narodzi się w szopie, aby później oddać za nas swoje życie i stać się Pokarmem na drodze do wieczności.

Misjonarka Krwi Chrystusa

Fragmenty dla zachęty pochodzą z książki: H. Bejda, U. Szczepańska, Sługa Boży o. Mateusz z Agnone. Pomocnik walczących z diabłem, Dom Wydawniczy Rafael, 2016

Pokuta, pokuta, pokuta...

     Ojciec Mateusz był wielkim pokutnikiem. Grzech, potrzeba pokuty oraz pojednania z Bogiem były zatem kolejnymi ważnymi tematami w jego nauczaniu. Rozpatrywał je najczęściej w perspektywie niezmierzonego Bożego Miłosierdzia. „Grzech zaciera drogę do Nieba, oddala od Chrystusa – Prawdy, rzuca na pastwę kłamliwego świata i pozbawia życia”27 – pisał, nadmieniając, że „chrześcijanin, popełniwszy śmiertelny grzech, jest zobowiązany do pokuty”28. Korzystanie z sakramentu pokuty pozwala człowiekowi na życie w łasce uświęcającej, skutecznie chroniąc go przed czyhającym na niego złem i przed grzechem. „Stań przed drzwiami spowiednika, wyspowiadaj się z twoich grzechów, a twój oddech zabije wszelakiego węża, który usiłuje zabić twoją duszę”29.

Brak pokuty powodem upadków

„To jest główny powód wielu upadków: co roku chrześcijanie podejmują coraz mniej pokuty. Widzę, że popełnia się wiele grzechów i boleję z tego powodu, ale się nie dziwię. Po pierwsze, dlatego że nie jesteśmy aniołami, nie jesteśmy utwierdzeni w łasce, nie jesteśmy z marmuru czy z żelaza, ale jesteśmy owocami zatrutego korzenia Adama, kruchymi i poczętymi w grzechu. Zdumiewa mnie jednakże brak pokuty dla zadośćuczynienia za grzechy. Nie mówię już o słabym przygotowaniu do rachunku sumienia ani o tym, że jakiś mężczyzna czy jakaś kobieta przez trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku nie robią nic innego, jak tylko gromadzą grzechy przez swoje uczynki, słowa, myśli... Nie mówię już o braku bólu z powodu popełnionych grzechów ani o tym, że przychodzimy do spowiedzi tak, jakbyśmy obrazili jakiegoś drewnianego lub szmacianego bożka. Mówię natomiast o braku zadośćuczynienia, o kiepskich owocach naszej pokuty: co roku się spowiadamy i nigdy się nie poprawiamy. Śmiem twierdzić, że wśród wszystkich nieszczęść, jakie widzimy na świecie, to jest nieszczęście największe, albo co najmniej jedno z największych, jakie znam: wielu chrześcijanom grozi potępienie, gdyż spowiadają się w ten sposób, a ledwie ukończywszy spowiedź, popadają z łatwością w te same grzechy. Kaznodzieje Kościoła Chrystusowego, gdzieście się zagubili? Czemu szukacie piękna pojęć i słów oraz innych diabelskich marności? Tym się powinniście zająć, niech to będzie waszym celem, waszym prawdziwym dążeniem prowadzić biednych grzeszników do prawdziwej i doskonałej pokuty. I nie łudźcie się! Aby osiągnąć zbawienie, nie wystarczy bowiem się spowiadać, ale potrzebne jest również zadośćuczynienie”30. (str. 58-59)

27. „Il Servo di Dio P. Matteo da Agnone. Rivista di informazione storica e dottrinale”, Anno XII, nr 1, s. 14.

28. Tamże, Anno II, nr 2, s. 4.

29. Tamże, Anno II, nr 1, s. 21.

30. Patrizia Cattaneo, dz. cyt., s. 66-67; Padre Matteo da Agnone, Fa-sciculus Myrrhae, III, oprac. C. de Meo, CGF, Foggia 1996, s. 587.

 

Rozdział IV: Źródło wielkiej mocy

Dlaczego diabeł tak bardzo bał się i nadal boi się ojca Mateusza? Dlaczego do dziś miota się i drży na sam dźwięk jego imienia? Dlaczego dokłada starań, żeby nie dopuścić do jego beatyfikacji? Sekret tkwi w... pokorze.

„[Jego] pokora przeraża nas bardziej niż wszystko inne, to ona nas krzyżuje i biczuje” – zwierzył się diabeł ponad 400 lat temu, kiedy ojciec Mateusz był jeszcze klerykiem.

Źródłem wielkiej siły i niezwyklej skuteczności ojca Mateusza w walce z diabłem była cnota pokory – prawdziwy „korzeń” wszelkiego dobra, „matka i głowa” wszystkich naturalnych cnót. Ojciec Mateusz – choć bez wątpienia posiadał mnóstwo wszelkich innych szlachetnych cnót – był prawdopodobnie jednym z najpokorniejszych ludzi wszystkich czasów. Z pokory ojca Mateusza wypływało i „święte posłuszeństwo – zakonnym przełożonym, i bezgraniczna ufność pokładana w Bogu i Matce Bożej.

Pokora i jej...

Czym jest pokora? Słownik języka polskiego definiuje ją jako „świadomość własnej niedoskonałości”, „uniżona postawa wobec kogoś”. W świetle wiary człowiek pokorny to ktoś, kto uznaje całą prawdę o sobie, o swojej ludzkiej kondycji, kto zdaje sobie sprawę, że podlega Bogu, że jest jego stworzeniem i wszystko, co dobre, od Niego właśnie otrzymał, a na dodatek zupełnie za darmo – bez żadnej zasługi ze swojej strony. Człowiek pokorny zdaje sobie sprawę ze swojej ograniczoności i niedoskonałości, ze swoich wad, z którymi musi ustawicznie walczyć, który ma do siebie właściwy dystans. Człowiek „pokornego serca – jest wdzięczny Bogu, a także ludziom za otrzymane od nich dary i chce realizować nie swoje, ale Boże plany. Mówi Bogu: „Oto jestem” i powtarza za Maryją: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”. Nie interesuje go własna chwała, ale chwała Boża („Potrzeba by On wzrastał, a ja abym się umniejszał” J 3,30), oddaje się dobru i chce robić to, co miłe Bogu, patrzy na wszystko w Jego świetle. Wie, że jest całkowicie zdany na Boga i „czuje się bezpiecznie ukryty w Bogu jako jego własność”46. Człowiek pokorny nie poucza Boga, ale zajmuje miejsce, na które On go powołuje (Przekonanie o tym, że jesteśmy zbyt nędzni, by Bóg mógł nas do czegoś wezwać, wycofanie się z dialogu z Nim, jest podszytą pychą „fałszywą pokorą”). Pokora – jak pięknie pisał von Hildebrandt „jest zawsze wzniesieniem się w sferę niebieską i przenika ją tchnienie wielkości i świętej odwagi”47. To ona prowadzi do „całkowitego uwolnienia się od siebie samego”, „obumarcia własnego ja”, które oznaczają „ostateczną zwycięską wolność i nieograniczone przebywanie w prawdzie”, owo „już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20).

... antyteza

Na przeciwległym biegunie znajduje się pycha. Jest antytezą pokory. Nie bez powodu uznawana jest za jeden z największych, najbardziej „diabolicznych grzechów – korzeń i praźródło wszelkiego zła. Pycha to swoisty „pragrzech" wypływający z aktu buntu przeciw Bogu. „Gest absolutnej pychy, zwrócony przeciw Bogu, kwintesencji wszelkich wartości, w bezsilnej próbie przywłaszczenia sobie Jego władzy” jest – jak pisał katolicki filozof Dietrich von Hildebrandt – „pierwszym czynem szatana”48. Szatan buntuje się przeciw Bogu, chce być Mu równy, a może nawet Go przerastać. Czyż to nie z jego plugawych ust padł sprzeciw wszelkiemu podporządkowaniu: „Non serviam!" – „Nie będę służył”, i czy to nie on mamił pierwszych ludzi, że będą jak Bóg, jeśli tylko się mu sprzeciwią i uczynią to, co on im zaleca? Nie bez powodu dawni artyści – dobrze znający Biblię i zasady wiary – ukazywali pychę nie w postaci różnorakich zwierząt symbolizujących siedem grzechów głównych, ale wprost w postaci... Lucyfera. (Takie przedstawienie znaleźć można między innymi na imponujących freskach autorstwa Vasariego i Zuccariego pokrywających wnętrze kopuły Brunelleschiego we florenckiej katedrze Santa Maria del Fiore). To właśnie Lucyfer jest „prawzorem” pychy, to u niego występuje ona w najczystszej postaci. Pycha szatańska – najgorszy i najwyraźniejszy rodzaj pychy – jak pisał von Hildebrandt – „rodzi nienawiść wobec wartości, wrogą postawę wobec wszelkiego światła, wobec wszystkiego, co w swojej doskonałości jest absolutne – a wreszcie wobec Boga”. Wiele jest jednak rodzajów, odcieni i objawów ludzkiej pychy i pewnie niewielu z nas jest od nich wolnych. Bo czyż nie zżera nas żądza znaczenia, czyż nie chełpimy się swoim talentem i osiągnięciami, czyż nie bywamy aroganccy, dumni, próżni, nieskromni i wyniośli, jeśli nie wręcz megalomańscy, czyż nie miewamy wybujałych ambicji, czyż nie jest tak, że nie chcemy być od nikogo zależni, nic nikomu nie zawdzięczać, czyż w naszych naukowych laboratoriach nie chcemy „być jak Bóg”? Spektrum podszytych pychą zachowań i postaw jest doprawdy szerokie. Pokora – uznająca naszą pozycję istot stworzonych i zawierająca w sobie jasną świadomość, że wszystko otrzymaliśmy od Boga – jest prawdą, pycha, w której „nie chcemy przyjąć do wiadomości swojej sytuacji metafizycznej” – straszliwym kłamstwem”50.

Najpokorniejsza z pokornych

Szatan – najbardziej pyszna z pysznych istot – nie boi się nikogo bardziej niż ludzi pokornych, bo to właśnie im, żyjącym w prawdzie Bóg udziela swojej łaski, to w nich „żyje sam Chrystus”, jego największy wróg. I oczywiście nienawidzi ludzi, którzy – podobnie jak ojciec Mateusz – kochają, czczą i naśladują Tę, która zmiażdżyła głowę węża – jego głowę. Bo to przecież Najświętsza Dziewica była najpokorniejsza z pokornych, to z Niej najjaśniej promieniowała „cała wzniosłość, rozległość i głębia pokory, jej wielkość i piękno, jej nieodparta zwycięska moc”51. „«Tamten» jest szczególnie niebezpieczny, bo dużo się modli do «tej tam»” – przyznał w rozmowie z ojcem Cyprianem sam diabeł. W jego słowniku „tamten" – to oczywiście pokorny ojciec Mateusz, a „ta tam” – jego najpokorniejsza z pokornych Mistrzyni – Maryja. (str. 79-83)

45. O. Cipriano de Meo, Matteo. Losy zakonnika z Agnone, Kondrat–Media 2015, s. 28.

46. Dietrich von Hildebrandt, Przemienienie w Chrystusie, Wydawnictwo „Znak", Kraków 1982, s. 126.

47. Tamże, s. 131.

48. Tamże, s. 117

49. Tamże, s. 119 

50.Tamże, s. 122-123.

51 Tamże, s. 144.