Słowo Życia - grudzień 2022

sunset-g08356c74b_1280.jpg

...nie bój się... (Mt 1, 20)

Pełen subtelności jest fragment Ewangelii wg św. Mateusza (1, 18-24), który słyszymy w IV Niedzielę Adwentu. To fragment opowieści dzieciństwa Jezusa i historii Jego narodzenia. Razem z autorem Ewangelii skupmy swoją uwagę na osobie św. Józefa. Bardzo zachwyca mnie sposób, w jaki Bóg porozumiewa się z Józefem. Bóg mówi językiem Józefa po to, by ten mógł Go zrozumieć i co więcej zechciał przyjąć Jego wolę. Bo przecież nigdzie nie powiedziano, że Józef został do czegokolwiek zmuszony. A to bardzo ważne, zwłaszcza dla mężczyzny, który lubi sam decydować o sobie, o swoim losie i o tym, co trzeba, a czego nie trzeba zrobić.

Józef staje przed pewnym faktem. Maryja, którą kocha całym sercem, jest brzemienna. On nie jest biologicznym ojcem dziecka, ale mimo to nie daje sobie przyzwolenia, by oskarżyć Maryję o zdradę. Co czuje męskie serce? Upokorzenie? Porażkę? Odrzucenie? Józef wydaje się nie rozumieć tego, co widzi, ale nie chce dopuścić do siebie myśli o niewierności swojej ukochanej. Dzisiaj powiedzielibyśmy: naiwny. Raczej nikt nie pomyślałby współcześnie o tak bezgranicznym zaufaniu, bo to wydaje się odrealnione. Nie wiem, czy Józefa można nazwać naiwnym, ale po jego postawie mogę stwierdzić, że z całą pewnością był to człowiek szlachetny, bo zależy mu na takim załatwieniu sprawy, w którym ewentualna wina za stan Maryi spadłaby na niego, co tym samym pozwoliłoby Jej zawrzeć ponowny związek bez utraty dobrego imienia.

I gdy już w wolności podejmuje decyzję po męsku najlepszą z możliwych, to przychodzi do niego we śnie Anioł Pański, którego obecność oznacza ni mniej ni więcej tylko obecność samego Boga. Każde słowo jest tu przemyślane. Józefie, synu Dawida… – Bóg przywołuje imię tego, do którego się zwraca. Również w dialogu ze mną przemawia do istoty mojego człowieczeństwa. Do istoty, która nie jest oderwana od mojej historii, od tego, co mnie ukształtowało i sprawiło, że dziś jestem tym, kim jestem. Moja przeszłość, moje relacje z rodziną, z bliskimi. Do tego wszystkiego przemawia Bóg w obecności swojego Syna.

…nie bój się… – gdy twardy facet, słyszy takie słowa, być może ma w sobie bunt i sprzeciw. Ale nie w przypadku, gdy mówi to Bóg. Obecność Boga w moim życiu napawa mnie zdumieniem, radością, ale czasem także obawą, czy dobrze żyję, czy dobrze wybieram, czy moje decyzje są właściwe. Nie bój się to prawdziwa Ewangelia, Dobra Nowina, Słowo Żywego Boga, który pragnie spotkania z człowiekiem. Słowa „nie bój się” wprowadzają nas w tajemnicę Boga, który zapewnia nas, że Jego obecność w naszym życiu nie prowadzi do niczego złego, czego można by się obawiać. Nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki… to z kolei zaproszenie do zrewidowania decyzji, która została już wcześniej podjęta. Bóg nie nakazuje Józefowi zmienić swojego planu oddalenia Maryi, ale pokazuje mu w tych oraz kolejnych słowach pewien zarys swoich zamysłów. Nie ma tam zbyt wiele wyjaśnień. To konkret, który przemawia do ludzkiego serca, do męskiego serca, które właśnie konkretów oczekuje. Maryja porodzi Syna, nazwiesz Go imieniem Jezus, On zbawi swój lud od jego grzechów. Kropka. Konkret. Ale jakże wymowny. Tu nie ma miejsca na tłumaczenia, na zbyt wiele emocji, czy ckliwości. Pan Bóg zdaje się mówić, „Wiem, co robię. Jeśli mi uwierzysz, to wszystko będzie dobrze”.

Gdy w chwilach największych obaw i smutków usłyszymy od kogoś „będzie dobrze”, to raczej nie czujemy się pocieszeni, a wręcz robi nam się jeszcze gorzej. Bo to pusta obietnica, bez potwierdzenia. Ten, który ją wypowiada nie ma mocy, by ją wypełnić, nie jest w stanie sprawić, że faktycznie „będzie dobrze”. Ale nie w przypadku Boga. On ma moc wypełnić wszystkie obietnice. I te, które już wypełniły się przez narodzenie Chrystusa, Jego mękę, śmierć i zmartwychwstanie, ale także te obietnice, które są wpisane w treść naszego życia, w rytm roku liturgicznego, w łaskę, jaką niosą ze sobą sakramenty święte. Potrzeba tylko byśmy zawierzyli wbrew wszelkiej nadziei, a na pewno usłyszymy – we śnie lub na jawie – Nie bój się!

ks. Rafał Woronowski